„Dzień 13 maja 1883 roku, święto Pięćdziesiątnicy. Leżąc w łóżku, zwróciłam mój wzrok na oblicze Matki Bożej i nagle Najświętsza Dziewica ukazała mi się niezwykle piękna – nigdy wcześniej niczego podobnego nie widziałam. Jej twarz promieniowała dobrem i czułością nie do opisania, jednak najbar-dziej zapadł w mą duszę czarujący uśmiech Najświętszej Dziewicy.
W tym momencie wszystkie moje bóle zniknęły, a spod moich powiek wy-płynęły dwie ogromne łzy i potoczyły się po mej twarzy. Były to łzy czystej radości… Ach, pomyślałam, Najświętsza Dziewica uśmiechnęła się do mnie, jestem szczęśliwa (…). To z jej przyczyny, dzięki jej intensywnym modli-twom, otrzymałam łaskę uśmiechu Królowej Nieba”.
(„Dzieje duszy” św. Teresa od Dzieciątka Jezus)
Statua Maryi, która rozpoczyna peregrynację do Domów zakonnych Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, z okazji rozpoczętego drugiego stulecia Zgromadzenia, jest kopią figury, przed którą św. Teresa z Lisieux, mając dziewięć lat, otrzymała łaskę uzdrowienia przez uśmiech Najświętszej Maryi Panny.
Wędrująca Figura Matki Bożej Uśmiechniętej jest darem jubileuszowym dla Zgromadzenia, ofiarowanym, przez nasze siostry z domów francuskich, do Domu Generalnego Zgromadzenia w Markach. Została poświęcona przez o. Jakuba Kamińskiego, karmelitę bosego, dnia 31 grudnia 2020 roku.
INTENCJE Peregrynacji:
ZA KAPŁANÓW
- o łaskę zasłuchania się w Słowo Boże i opiekę Maryi
ZA RODZINY
- o wierność, przebaczanie i ochronę życia
ZA ZGROMADZENIE
- o dar radości, prostoty, pokory i wzajemnej miłości
- o dar nowych powołań
MATERIAŁY do pobrania:
WYBRANE MODLITWY I TEKSTY
***
Modlitwa do Matki Bożej Uśmiechu
O Maryjo, Matko Jezusa i nasza Matko,
która niegdyś swoim uśmiechem
pocieszyłaś i uleczyłaś swą umiłowaną
córkę św. Teresę od Dzieciątka Jezus,
błagamy Cię, przyjdź pocieszyć także i nas
w trudach i cierpieniach tego życia.
Uwolnij nasze serca od spraw ziemskich,
daj zdrowie duszy i ciała, umocnij w nas
nadzieję, i spraw, o Matko, byśmy w niebie
mogli cieszyć się wiecznie Twym
zachwycającym uśmiechem. Amen.
***
DLACZEGO KOCHAM CIĘ, MARYJO!
św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza
O Matko, niech pieśń moja dziś ku Tobie płynie,
Dlaczego z mej miłości przynoszę Ci dary,
Czemu w duszy, gdy myślę o Tobie jedynie,
Nie budzą lęku Twojej wielkości bezmiary.
Ach! Twej chwały, Mateńko, ni pojąć, ni mierzyć,
Ona blaskiem przewyższa Świętych w zaobłoczu!
Że jestem Twoim dzieckiem, trudno mi uwierzyć…
Ja nie zdołam przed Tobą, Maryjo, podnieść oczu.
Zawsze płomień miłości dziecko w piersi czuje,
Na myśl, że Matki serce wspólnie z nim cierpiało:
Królowo, Twoje Serce, ach, ja to pojmuję,
By zyskać moją miłość, ileż łez wylało!
To, co mówią o Tobie Ewangelii słowa,
Zbliżyć mi się do Ciebie i patrzeć ośmiela,
Tak prosta życia Twojego osnowa,
Żyłaś, cierpiałaś, jak ja, Matko Zbawiciela!
Gdy Ci anioł zwiastował poczęcie, Dziewico!
Boga, który świat cały trzyma w mocy swojej,
Wydawałaś się trwożną, dziwna tajemnico!
Boś myślała o skarbie dziewiczości Twojej.
Ja pojmuję, że dusza Twa pokorna, czysta,
Tak drogą była Bogu, jak w niej przebywanie,
Ja wiem, że tylko ona, jasna, promienista,
Mogła służyć samemu Stwórcy za mieszkanie!
Kocham Cię, jako Pana służebnicę małą,
Któregoś zachwyciła pokory wielkością.
Ty w pokorze posiadasz swą potęgę całą,
Przez nią Cię Trójca Święta darzy obecnością.
I dla niej Cię otoczył dobry, miłościwy
Duch Boży. I w łonie Twym miał przybytek godny,
Gdy dla nas postać ludzką przyjął, Bóg prawdziwy,
Którego Imię: Jezus, Twój Syn pierworodny!
Ty wiesz, Maryjo, że mimo mojej maleńkości,
Jak Ty w sercu posiadam Wszechmocnego Pana,
Lecz nie wzbudzają we mnie lęku ułomności,
Skarb Matki to skarb dziecka, Matko Ukochana!
Jam dzieckiem kochającym mocą duszy całej,
Czyż Twa miłość i cnoty nie są także moje?
Gdy do serca wstępuje mój Pan w Hostii białej,
Niech w mym sercu znajduje, Matko, Serce Twoje!
Ty mi dajesz rozumieć, że iść w Twoje ślady,
To nie jest trudną rzeczą, Królowo wybranych!
Wąskiej do nieba ścieżce nie dałabym rady,
Gdybyś przez nią nie wiodła blaskiem cnót świetlanych.
Przy Tobie pragnę zawsze pozostać maleńką,
Niechaj Twoja pokora przykładem mi będzie,
W domu świętej Elżbiety poznałam, Mateńko,
Jak ziarna miłosierdzia mam rozsiewać wszędzie!
Tam, klęcząc słucham, słodka Królowo Aniołów,
Wzniosłego hymnu, który z Twego Serca tryska,
Ty mnie uczysz melodii niebieskich zespołów,
Dziękczynnej, żem jest Zbawcy mojemu tak bliska.
Twoje słowa miłości to tajemna rosa,
Która po wszystkie wieki da ożywcze tchnienie,
Przez Ciebie wszechmocnego zesłały niebiosa,
Rozmyślam, błogosławiąc Najświętsze Wcielenie.
Opiekun Twój nie widział cudu Zwiastowania,
Więc pogrążony w smutku, płakał Józef święty,
W swej pokorze nie dałaś niczym do poznania,
Że w Twoim żywocie Zbawiciel poczęty!
Jakże Cię kocham za to milczenie wymowne!
To symfonia melodii nikomu nie znanej,
Ona moce Twej duszy ujawnia cudowne,
Ty widzisz pomoc tylko w krainie świetlanej!
Widzę Cię, wraz z Józefem zewsząd odepchniętych,
Gdy szukacie w Betlejem, kędy głowę złożyć;
W każdym domu brak miejsca dla biedaków świętych,
Nikt Wam, Przeczysta Matko, nie chce drzwi otworzyć.
Możni miejsca zajęli! zaledwie w stajence
Dano Dziewiczej Matce wydać Stwórcę nieba,
O Maryjo, jakżeś cudna w tej Twojej udręce,
Aby taką być, na to Twej wielkości trzeba!
Gdy słyszę, jak cichutko Słowo Boże kwili!
Kiedy widzę, jak Stwórca w pieluszki spowity…
Maryjo, czy mam zazdrościć Aniołom w tej chwili? –
Ich Bóg jest moim Bratem, to rozkoszy szczyty!
Kocham Cię, żeś, Najświętsza, u ziemskich wybrzeży
Kwiat niebiański z Bożego tchnienia rozwinęła
I, że przyjmując hołdy królów i pasterzy,
Radość ukryłaś w sercu, żeś Boga poczęła.
Kocham Cię, że zniżając świętość swą, z innymi
Niewiasty niesiesz Syna swego do Świątyni,
Za to, że Go podajesz rękami własnymi
W objęcia Symeona, Najświętsza Władczyni.
Jam najpierw uniesiona, szczęśliwa, wsłuchana
W hymn chwały, lecz gdy starzec swe proroctwo wieści,
Do serca mego trwoga napływa o Pana,
Twoje, Matko, przeszywa ostry miecz boleści!
Królowo męczenników, do zmierzchu dni Twoich
Miecze boleści będą ranić Twoje Serce;
Teraz porzucasz, Matko, strony ojców swoich
W ucieczce przed Herodem, by żyć w poniewierce…
W fałdach szaty ukryty śpi Jezus spokojny,
A Ty Najświętsza, zawsze posłuszna, bez zwłoki,
Gdy Cię w podróż przynagla Józef bogobojny,
Idziesz w dal, choć noc skryła ziemię i obłoki…
Tam, na ziemi egipskiej, w biedzie, słodka, cicha,
Zdajesz mi się w swym Sercu spokojną, radosną;
Wygnanie? Twoje łono swobodnie oddycha,
Jezus jest Twą ojczyzną, Twym niebem, Twą wiosną!…
Lecz potem gorzki smutek znów w Jerozolimie
Napełnia Twoją duszę, zginął Jezus drogi!…
Trzy dni szukasz Go wszędzie, szepcąc słodkie Imię;
To było Twe wygnanie! Pełne bólu trwogi.
Na koniec Go wśród grona uczonych znajdujesz,
Gdzie budzi podziw starców dookoła siebie
I wołasz: „Ach, mój Synu! – drżąca obejmujesz –
Oto wraz z ojcem płacząc, szukaliśmy Ciebie!”
I gdy tulisz do łona jedyne swe Dziecię,
Słyszysz prostą odpowiedź Jezusa Małego:
„Czemuście mnie szukali! – czyż o tym nie wiecie,
Iż trzeba, bym o rzeczach myślał ojca mego?!”
Ewangelia mi mówi, że podziwu godny,
Wzrastał w mądrości Jezus, a zawsze poddany
Ojcu i Matce swojej, posłuszny, pogodny,
Jak tylko mógł być Maryi Syn umiłowany.
Poznałam tajemnicę idąc Jego śladem,
Do świątyni nie tylko wiodła Go nauka,
O Matko, Syn Twój pragnął, byś była przykładem,
Niech dusza, w nocy wiary też Jezusa szuka.
Jeżeli Stwórca świata dał cierpienia tyle
Swej Matce, że konała z bólu i goryczy,
To łaską dla nas cierpieć przez wygnania chwile,
A cierpienie z miłości jest szczytem słodyczy!
Wszystko, co dał mi Jezus, niech weźmie z powrotem,
Powiedz Mu, Przenajświętsza, niech mnie nie oszczędza.
Gdy się skryje, zaczekam, Ty wiesz dobrze o tym,
Do dnia, w którym się zetli życia mego przędza.
W Nazarecie, Przeczysta, pełna Bożej łaski,
W pracy i biedzie żyłaś pośród swej rodziny,
Nie zdobiły zachwyty, uniesienia, blaski
Dni Twoich szarych, Matko Królewskiej Dzieciny.
Biedakom, których mnóstwo na ziemskim padole,
Otuchę niosło Twoje oblicze anielskie,
Znosiłaś w ciężkim trudzie, wspólną z nimi dolę,
By wskazać im wieczyste wybrzeża niebieskie.
Podczas tych dni przesmutnych, Matko Uwielbiona,
Pragnę z Tobą być razem, gdy trwa me wygnanie.
Jakże do głębi dusza moja zachwycona,
Odkrywając w Twym Sercu miłości otchłanie!
Ty mnie uczysz, Najświętsza, smutku i wesela,
Pod ócz Twoich spojrzeniem pryska bojaźń wszelka,
Wiem, że łzy i radości Serce Twe podziela
I błogosławi życiu Twoja dobroć wielka!
Widząc niepokój w Kanie młodych oblubieńców
Powiedziałaś Synowi, co było ich troską,
Tyś współczuła w kłopotach biednych nowożeńców
I znałaś niepojętą Jezusa moc Boską.
Nie zaraz spełnił prośbę, rzekł: „Co mnie i tobie
niewiasto: jeszcze moja nie przyszła godzina”.
Lecz w Sercu zwie Cię Matką i o Twej osobie
Myśli, gdy na Twą prośbę cuda rozpoczyna.
Dnia jednego, gdy rzesza nauki słuchała
Tego, którego miłość wszechświat ogarnęła,
Ktoś się do Pana zwrócił, Tyś na wzgórzu stała,
Żeś się, Najświętsza z Synem zobaczyć pragnęła.
Pan powiódł po zebranych miłosiernym, rzewnym
Wzrokiem, a chcąc okazać wszystkim miłość swoją,
Powiedział: „Któż jest matką, kto jest moim krewnym,
Jeżeli nie ten, który czyni wolę moją?”
Matko Niepokalana, Tyś się nie zdziwiła,
Ani słowa Jezusa nie były przyczyną
Smutku Twego, przeciwnie, Tyś się ucieszyła,
Że Jezus tu, na ziemi, zwie nas swą rodziną.
Jakże Cię Matko nasza mamy nie miłować?
W bezgranicznej hojności skarb niebieski dajesz;
Gdy Jezus ma swe życie za nas ofiarować,
Ty w Sercu swym strapionym radości doznajesz!
Twą miłość równać można tylko z Jezusową,
Godzisz się na rozstanie, na Syna ofiarę,
By nam być wspomożeniem na ziemi, Królowo;
Kochać to dawać wszystko wraz z sobą bez miary!
Zbawiciel widział w Serca Twojego skarbnicy
I znał ogrom uczucia, miłości i troski,
Więc chciał, by w Tobie mieli ucieczkę grzesznicy,
Gdy po męce do nieba wróci, On, Syn Boski!
Ty mi się jawisz, na Kalwarii szczycie,
U stóp Krzyża, jak kapłan, gdy ofiarę składa;
By przebłagać gniew Ojca, Zbawiciela życie
Niesiesz, Twe Serce większych skarbów nie posiada…
Już prorok przepowiedział tę mękę bezkresną:
„Nie ma w świecie cierpienia podobnego Twemu”.
Królowo męczenników, Tyś Matką Bolesną,
Za krew Serca oddaną ludowi grzesznemu!
W ostatniej chwili Chrystus poleca Ci Jana
I schronieniem dla Ciebie jego dom się staje.
Oprócz tych wiadomości Matko Ukochana,
Nic więcej Ewangelia o Tobie nie daje.
To głębokie milczenie Ewangelii świętej
Pozwala nam rozumieć, że wszystko opowie
Swoim wiernym sam Jezus, w łasce niepojętej,
Że w niebie o Twym życiu każdy z nas się dowie!
Wkrótce w Bożych niebiosach będę Cię widziała,
Gdzie pieśń Świętych o Tobie napełnia przestrzenie,
W ranku mojego życia, Tyś mi uśmiech dała;
Uśmiechnij się znowu, oto już wieczoru cienie!…
Nie trwożę się Twych blasków po ziemskiej ciemności,
Jam cierpienia dzieliła Twe i ciężkie znoje…
Teraz u stóp Twych pragnę śpiewać hymn radości:
Czemu kocham Cię Matko? – bom ja dziecię Twoje!
***
„Teresa z Lisieux niesie ze sobą przesłanie pokoju i miłości, skierowane do wszystkich narodów. Zachęca je do miłości. Myślę, że żaden z narodów, który przyjął peregrynację relikwii św. Teresy, nie był zawiedziony. Teresa jest znana w świecie przede wszystkim za pośrednictwem tego, co napisała. Jest to przede wszystkim jej autobiografia «Dzieje duszy», ale też 270 listów i 54 wiersze. W swoich pismach zachęca nas do wnikania w głębię naszego serca. Prowadzi nas po drogach pokoju i miłości. Św. Jan Paweł II w 1997 r. ogłosił ją doktorem nauki o miłości. Teresa wzywa nas, byśmy nieśli miłość do naszego świata. Sam Papież Franciszek cytuje ją w Laudato si, kiedy mówi, że pokój na świecie często rozpoczyna się do uśmiechu i wyciągniętej ręki.“
***
„Dzięki inicjatywie UNESCO przesłanie św. Teresy od Dzieciątka Jezus będzie mogło dotrzeć do nowych środowisk, również do niewierzących” – zauważa rektor sanktuarium w Lisieux. Na wniosek Francji i przy poparciu Włoch i Belgii Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury wpisała 150-lecie urodzin świętej karmelitanki na listę rocznic, które będą obchodzone w ciągu najbliższych dwóch lat (2022-2023).
***
Maryjo, jak Dzieciątko Jezus,
oddaję się Twoim ramionom
i przyjmuję całą czułość Twego
kochającego spojrzenia na mnie.
Wiem, że kochasz mnie
miłością jedyną i niepowtarzalną,
i nie patrząc na moje grzechy
przytulasz mnie do swojego
Niepokalanego Serca.
Maryjo, Twój czuły głos uspokaja mnie, gdyż jest wylaniem Ducha Świętego. Maryjo, kochająca mnie aż do przeszycia mieczem boleści, jak Jezus zdjęty z krzyża oddaję się Twoim ramionom. Wśród ciemności tego świata wiem, że moje szczęście jest owocem Twoich łez. Maryjo, która cała jesteś czułością Boga dla mnie, oczarowałaś mnie swoją miłością, wdziękiem i delikatnością, pięknem i łagodnością Najpiękniejszej Kobiety Wszechświata. Dla jednego Twego kochającego spojrzenia wytrwam na krzyżu mojego życia.
Maryjo, weź wszystko, czego Ci jeszcze nie poświęciłem i czego dotąd nie umiałem oddać. Oddaję Ci wszystkie chwile, w których zapominam o Bogu, a ofiara Twego Syna jest dla mnie obojętna. Oddaję Ci wszystkie dni mojej duchowej nocy pełnej niepokojów, lęków, zwątpień i niewiary. Oddaję Ci każde cierpienie w moim życiu.
Przemień wszystkie moje rany w najpiękniejsze perły dla Jezusa. Proszę o tę łaskę przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Twojego Syna i moc wylania Ducha Świętego na mnie.
Oddaję Ci każde moje poczucie osamotnienia. Daj mi wiarę w to, że jedynie w samotności z Bogiem, zanurzony w miłość Ojca i Syna i Ducha Świętego zniknie moje najgłębsze osamotnienie. Maryjo, Niepokalanie Poczęta, oddaję Ci cud mojego poczęcia i poświęcam go Tobie. Oddaję Ci całe moje życie, wszystkie myśli, uczucia, pragnienia, marzenia i plany, wszystko czym jestem i co posiadam. Użyj mnie w potężny sposób do rozszerzania Królestwa Ojca i Syna i Ducha Świętego na ziemi i całkowitego zwycięstwa nad szatanem. W szczególny sposób poświęcam Tobie Najpiękniejsza moment mojej śmierci. Moje życie i moja śmierć są Twoich rękach Maryjo. Już nie muszę się niczego bać.
Proszę, oczyść i zabierz całkowicie to, co we mnie do Ciebie nie należy, a ja tego dotąd nie wiedziałem. Przeniknij całe wnętrze mej istoty. Otwieram Ci drzwi sanktuarium mojej duszy. Ukryj mnie w Sobie tak, jak Duch Święty okrył Cię swoim cieniem. Ukryty w Tobie przed szatanem jestem cały Twój, a Ty jesteś cała moja. Na zawsze. Kocham Cię Maryjo. Do zobaczenia w Niebie. Amen.
***
BENEDYKT XVI
UŚMIECH MARYI JEST ŹRÓDŁEM NADZIEI
15 września 2008 — Lourdes. Msza św. dla chorych
„Drodzy bracia w biskupstwie i kapłaństwie, drodzy chorzy i osoby towarzyszące chorym, członkowie bractw szpitalnych, drodzy bracia i siostry!
Wczoraj czciliśmy Krzyż Chrystusa, narzędzie naszego zbawienia, które objawia nam w całej pełni miłosierdzie naszego Boga. W istocie, to przez Krzyż wyraża się w sposób doskonały współczucie Boga dla naszego świata. Obchodząc w dniu dzisiejszym wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej, kontemplujemy Maryję, która tak jak Syn współczuje grzesznikom. Jak mówi św. Bernard, Matka Chrystusa uczestniczyła w Męce swego Syna poprzez współcierpienie (por. Homélie pour le dimanche dans l’Octave de l’Assomption). U stóp Krzyża wypełnia się proroctwo Symeona — Jej matczyne serce zostaje przeniknięte (por. Łk 2, 35) cierpieniem zadanym Niewinnemu, zrodzonemu z Jej ciała. Tak jak Jezus zapłakał (por. J 11, 35), tak również Maryja z pewnością płakała nad umęczonym ciałem swojego dziecka. Delikatność Maryi nie pozwala nam jednak poznać głębi Jej bólu; na ogrom tego cierpienia wskazuje jedynie tradycyjny symbol siedmiu mieczy. Można by powiedzieć, że — podobnie jak w przypadku Jej Syna Jezusa — także i Ją cierpienie doprowadziło do doskonałości (por. Hbr 2, 10) i uczyniło zdolną do przyjęcia nowej misji duchowej, jaką powierzył Jej Syn zanim «oddał ducha» (J 19, 30) — miała stać się Matką Chrystusa w Jego członkach. W tej godzinie, w osobie umiłowanego ucznia Jezus ukazuje swej Matce każdego ze swych uczniów, mówiąc Jej: «Oto Syn Twój» (por. J 19, 26-27).
Maryja raduje się dzisiaj i zaznaje chwały Zmartwychwstania. Jej łzy, wylane u stóp krzyża, przemieniły się w uśmiech, którego nic nie zgasi, podczas gdy niezmiennie otacza nas swą matczyną troską. Spieszenie z pomocą Panny Świętej na przestrzeni dziejów potwierdza to i nieustannie wzbudza w ludzie Bożym niezłomną ufność do Niej — modlitwa «Souvenez-vous» bardzo trafnie oddaje to uczucie. Maryja kocha każde ze swych dzieci, a ze szczególną troską pochyla się nad tymi, którzy podobnie jak Jej Syn w godzinie Męki doświadczają cierpienia — kocha ich po prostu dlatego, że są Jej dziećmi, zgodnie z wyrażoną na Krzyżu wolą Chrystusa.
Psalmista, który z odległej perspektywy dostrzega tę więź matczyną, łączącą Matkę Chrystusa z ludem wierzącym, w proroctwie dotyczącym Maryi Dziewicy mówi: «możni narodu szukają twych względów» (Ps 45 [44], 13). Tak więc, pod wpływem natchnionego słowa Pisma, chrześcijanie od dawien dawna szukają uśmiechu Matki Bożej — tego uśmiechu, który tak cudownie umieli oddać i uwydatnić średniowieczni artyści. Tym uśmiechem Maryja obdarowuje wszystkich, jednakże w sposób specjalny tych, którzy cierpią, by mogli znaleźć w nim pociechę i ukojenie. Szukanie uśmiechu Maryi nie jest przejawem nabożnego lub niemodnego sentymentalizmu, lecz właściwym wyrazem żywej i głęboko ludzkiej więzi, jaka łączy nas z Tą, którą Chrystus dał nam za Matkę.
Pragnienie wpatrywania się w uśmiech Dziewicy nie jest uleganiem niekontrolowanej wyobraźni. Samo Pismo Święte ukazuje nam go na ustach Maryi śpiewającej w Magnificat: «Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy» (Łk 1, 46-47). Kiedy Najświętsza Maryja Panna składa Bogu dziękczynienie, bierze nas na świadków. Jakby z wyprzedzeniem, Maryja dzieli z nami, Jej przyszłymi dziećmi, radość przepełniającą Jej serce — tak by radość ta stała się także naszym udziałem. Za każdym razem, kiedy odmawiamy Magnificat, stajemy się świadkami Jej uśmiechu. Tutaj w Lourdes, w trakcie objawienia, które miało miejsce w środę 3 marca 1858 r., Bernadetta w szczególny sposób kontemplowała ten uśmiech Maryi. Był on pierwszą odpowiedzią, jaką Piękna Pani dała małej widzącej, która pragnęła dowiedzieć się, kim jest. Zanim kilka dni później Maryja przedstawiła się Bernadetcie jako «Niepokalane Poczęcie», dała jej najpierw poznać swój uśmiech, który był najwłaściwszym wstępem do objawienia jej swojej tajemnicy.
W uśmiechu, jakim obdarowuje nas najznakomitsza z wszystkich istot stworzonych, wyrażona zostaje nasza godność dzieci Bożych, godność, której nie traci nigdy człowiek dotknięty chorobą. Ten uśmiech, będący prawdziwym odbiciem Bożej serdeczności, jest źródłem niezłomnej nadziei. Niestety, wiemy, że długotrwałe cierpienia zaburzają nawet najbardziej stabilne poczucie równowagi życiowej, podważają najmocniejszą ufność, a czasem prowadzą nawet do utraty wiary w sens i wartość życia. Bywają takie chwile próby, których człowiek nie jest w stanie znosić sam, bez pomocy łaski Bożej. Kiedy nie udaje się już znaleźć właściwych słów, coraz większa staje się potrzeba kochającej obecności — szukamy wtedy bliskości nie tylko osób, z którymi łączą nas więzy krwi czy przyjaźni, lecz także bliskości ludzi, z którymi złączeni jesteśmy przez wiarę. Któż mógłby być nam bliższy od Chrystusa i Jego świętej Matki, Niepokalanej? Oni bardziej niż ktokolwiek inny potrafią nas zrozumieć i pojąć ciężar naszych zmagań z chorobą i cierpieniem. W Liście do Hebrajczyków czytamy w odniesieniu do Chrystusa, że nie jest On niezdolny współczuć naszym słabościom, bowiem poddany był «próbie pod każdym względem podobnie [jak my]» (por. Hbr 4, 15). Z całą pokorą pragnę powiedzieć tym, którzy cierpią, zmagają się, i tym, których nachodzi pokusa odwrócenia się od życia: zwróćcie się ku Maryi! W uśmiechu Najświętszej Panny ukryta jest w sposób tajemniczy siła, która pozwala nadal toczyć walkę z chorobą i walczyć o życie. U Niej także znajdujemy łaskę pozwalającą bez lęku czy żalu pogodzić się z opuszczeniem tego świata, gdy taka jest wola Boża.
Jak niezwykle trafną intuicję miał Dom Jean-Baptiste Chautard, piękna postać duchowości francuskiej, który w L’âme de tout apostolat zalecał żarliwym chrześcijanom częstą «wymianę spojrzeń z Najświętszą Maryją Panną»! Tak więc szukanie uśmiechu Maryi nie jest nabożnym infantylizmem, lecz — jak mówi Psalm 45 [44] — pragnieniem «możnych pośród narodów» (por. w. 13). «Możnych» to znaczy «bogatych wiarą», tych, którzy osiągnęli największą dojrzałość duchową i umieją wyraźnie uznać swoją słabość i nędzę przed Bogiem. W tym prostym przejawie serdeczności, jakim jest uśmiech, pojmujemy, że naszym jedynym bogactwem jest miłość, którą przynosi nam Bóg, a która przechodzi przez serce Tej, która stała się naszą Matką. Szukać tego uśmiechu to przede wszystkim dostrzec, że miłość jest bezinteresowna; to także umiejętność wywoływania tego uśmiechu przez dokładanie starań, by żyć zgodnie ze słowem Jej Umiłowanego Syna — podobnie jak dziecko, które stara się wywołać uśmiech na twarzy matki, robiąc to, co jej się podoba. My wiemy, co podoba się Maryi, dzięki słowom, które powiedziała do sług w Kanie: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie» (J 2, 5).
Uśmiech Maryi jest źródłem wody żywej. «Jeśli ktoś (…) wierzy we Mnie (…) Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza» — mówi Jezus (J 7, 38). Maryja jest Tą, która uwierzyła, i z Jej łona wytrysnęły strumienie wody żywej, które użyźniły historię rodzaju ludzkiego. Źródło, które tutaj, w Lourdes, Maryja wskazała Bernadetcie, jest skromnym znakiem tej duchowej rzeczywistości. Z Jej serca wierzącej i matki wytryskuje woda żywa, która oczyszcza i uzdrawia. Ilu ludzi poprzez zanurzenie się w sadzawkach w Lourdes odkryło łagodne macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny, doświadczyło go i przylgnęło do Niej, by bardziej zjednoczyć się z Panem! Liturgiczną sekwencją dzisiejszego święta Najświętszej Maryi Panny Bolesnej czcimy Maryję jako Fons amoris — Źródło miłości. W istocie, z serca Maryi wypływa bezinteresowna miłość, wyzwalająca w odpowiedzi miłość dzieci, która nieustannie winna się uszlachetniać. Jak każda matka, i doskonalej niż każda matka, Maryja wychowuje do miłości. Dlatego tak wielu chorych przybywa tu, do Lourdes, by ugasić pragnienie u Fons amoris, by pozwolić prowadzić się do jedynego źródła zbawienia: Jej Syna Jezusa Zbawiciela.
Chrystus daje swoje zbawienie poprzez sakramenty, a osobom dotkniętym chorobą lub kalectwem daje je w sposób szczególny poprzez łaskę namaszczenia chorych. Dla każdego człowieka cierpienie jest zawsze czymś obcym. Z cierpieniem nigdy nie można się oswoić. Dlatego znoszenie cierpienia jest rzeczą trudną, a jeszcze trudniejsze jest — jak czynili to niektórzy wielcy świadkowie świętości Chrystusa — przyjmowanie go jako ważnej części naszego powołania lub zgoda — jak wyraziła to św. Bernadetta — na to, by «wszystko wycierpieć w milczeniu dla podobania się Jezusowi». By móc wypowiedzieć te słowa, trzeba wcześniej przebyć długą drogę w zjednoczeniu z Jezusem. Natomiast już teraz możliwe jest zdanie się na Boże miłosierdzie, które odsłania się w łasce sakramentu chorych. Sama Bernadetta w swym życiu, często nękanym chorobą, czterokrotnie przyjęła ten sakrament. Szczególna łaska sakramentu chorych polega na przyjęciu Chrystusa-Lekarza. Jednakże Chrystus nie jest lekarzem w takim sensie, jak pojmuje to świat. By nas uzdrowić, nie patrzy z zewnątrz na cierpienie, jakiego doświadczamy; przynosi ulgę, obierając sobie mieszkanie w człowieku dotkniętym chorobą — by wraz z nim ją znosić i przeżywać. Obecność Chrystusa uwalnia od izolacji spowodowanej bólem. Człowiek nie cierpi już w osamotnieniu, lecz upodabnia się do Chrystusa, który ofiarowuje się Ojcu; jako cierpiący członek Chrystusa uczestniczy w Nim w rodzeniu nowego stworzenia.
Bez pomocy Boga brzemię choroby i cierpienia ciąży w sposób okrutny. Przyjmując sakrament chorych, pragniemy nosić tylko jarzmo Chrystusa, umocnieni daną nam przez Niego obietnicą, że Jego jarzmo będzie słodkie, a Jego brzemię lekkie (por. Mt 11, 30). Zachęcam osoby, które w czasie tej Mszy św. przyjmą sakrament namaszczenia chorych, by obudziły w sobie taką nadzieję.
Sobór Watykański II ukazał Maryję jako «figurę», w której streszcza się cała tajemnica Kościoła (por. Lumen gentium, 63-65). Jej osobista historia antycypuje drogę Kościoła, który winien tak jak Ona z troską pochylać się nad cierpiącymi. Kieruję serdeczne pozdrowienia do wszystkich osób, szczególnie do personelu lekarskiego i pielęgniarskiego, które z różnych tytułów — w szpitalach lub w innych placówkach — z ofiarnością i fachowo służą chorym. Chciałbym także powiedzieć członkom bractw szpitalnych, sanitariuszom i osobom towarzyszącym chorym, pochodzącym z wszystkich diecezji Francji i z jeszcze dalszych, którzy przez okrągły rok otaczają opieką chorych przybywających w pielgrzymce do Lourdes, jak cenna jest ich posługa. Są ramionami Kościoła służebnego. Pragnę wreszcie dodać otuchy tym, którzy w imię swojej wiary przyjmują chorych i ich odwiedzają, w szczególności w przytułkach szpitalnych, w parafiach lub, tak jak tutaj, w sanktuariach. Obyście zawsze, będąc szafarzami Bożego miłosierdzia (por. Mt 25, 39-40), znajdowali podczas pełnienia tej ważnej i delikatnej misji konkretne i życzliwe oparcie w waszych wspólnotach! W tym kontekście witam, wyrażając im szczególną wdzięczność, moich braci w episkopacie: biskupów francuskich, biskupów z innych krajów i kapłanów; wszyscy oni towarzyszą chorym i ludziom cierpiącym w świecie. Dziękuję wam za służenie w ten sposób cierpiącemu Panu.
Posługa miłosierdzia, którą pełnicie, jest posługą maryjną. Maryja powierza wam swój uśmiech, byście — dochowując wierności Jej Synowi — sami stali się źródłem wody żywej. To co czynicie, czynicie w imię Kościoła, którego Maryja jest najczystszym wizerunkiem. Obyście wszystkim nieśli Jej uśmiech!
Kończąc, pragnę zjednoczyć się w modlitwie z pielgrzymami i chorymi i odmówić z wami fragment modlitwy do Maryi, ułożonej z okazji tego jubileuszu: «Jako że jesteś uśmiechem Boga, odbiciem blasku Chrystusa, mieszkaniem Ducha Świętego, / Jako że wybrałaś Bernadettę w jej ubóstwie, ponieważ jesteś Gwiazdą Zaranną, Bramą Niebios i pierwszą istotą ludzką, która zmartwychwstała, / Matko Boża z Lourdes», wraz z braćmi i siostrami, których serca i ciała przepełnia ból, Ciebie prosimy, wstaw się za nami!”