Konferencja wygłoszona do Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus,
Łódź, 9. 10. 2016.
Jubileuszowy Rok Miłosierdzia dobiega końca. Czas na pewne podsumowanie, bardzo osobiste: jak wykorzystałam ten czas łaski Bożego Miłosierdzia dany mi przez Boga. Tak często zapominamy, by w rachunku sumienia stawać w prawdzie o sobie i próbować szukać odpowiedzi, dlaczego tak, a nie inaczej postępuję. Czy w mijającym Roku Łaski Miłosierdzia obdarowywałem innych i ubogacałem siebie Bożym Miłosierdziem? Czy zrobiłem wszystko, by wprowadzić w codzienne życie miłosierdzie. Czy mnie na tym zależało, żeby w moim życiu kierować się wyobraźnią miłosierdzia, żeby porzucić urazy, uprzedzenia, żeby zaczynać od nowa według oczekiwań Ojca. Miłosierni jak Ojciec. Czy łaska tego Roku Miłosierdzia mnie prześladowała, przynaglała, nie dawała spokoju?
– Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie (J 13,34).
– Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie (Ef 4,32).
Czy te i podobne wymagania zawarte w słowie Bożym mnie prześladują, czy mnie niepokoją dniem i nocą. Czy są przedmiotem mojego rozmyślania i mojego rachunku sumienia. Czy one mnie przemieniają wewnętrznie, to znaczy przemieniają moje myśli, moje pragnienia, moje najgłębsze motywacje, bo dla Boga tylko to się liczy, On tylko na to patrzy i to przyjmuje. O tym mówi nam w Psalmie 139.
– Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane (Ps 139,2-3).
Tylko odkrywając prawdziwe motywacje swojego działania, mogę zobaczyć siebie i odnaleźć przyczynę swojego postępowania, jak również przyczynę swoich upadków. Tylko w ten sposób mogę poznawać prawdę o sobie i prawdę o tym, jak wykorzystałam łaski Wielkiego Jubileuszu Miłosierdzia. Bóg tę prawdę zna i zażąda od nas zdania z niej sprawy. Możemy przyjąć, że do pytań zapisanych w Ewangelii według św. Mateusza (por. 25, 35-36): Byłem głodny, spragniony, byłem przybyszem, byłem nagi, chory, byłem w więzieniu, Jezus dla naszego pokolenia doda: Byłem z łaską Jubileuszu Miłosierdzia. Czy ją przyjęłaś? Czy odbudowałaś w sobie obraz Ojca, na podobieństwo którego zostałaś stworzona? Miłosierni jak Ojciec. Łaska Jubileuszu Miłosierdzia jest talentem, z którego przyjdzie nam się rozliczyć, od tego nie uciekniemy.
Bóg żąda od człowieka przede wszystkim litości i dobroci względem bliźnich. Prawdziwa cześć oddawana Bogu zawsze wypływa z serca współczującego i miłosiernego. Postawa taka więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary (por. Mk 12, 33). Ofiara składana na ołtarzu bez miłości i miłosierdzia nie ma w oczach Bożych wartości. Chrystus, wyjaśniając, jak mamy być miłosierni, powiedział:
– Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane (Łk 6, 36-38).
W świetle tego tekstu miłosierdzie na wzór Ojca niebieskiego zawiera w sobie dwa istotne elementy: unikanie sądzenia i potępiania bliźnich (por. Mt 7, 1-6) oraz wspaniałomyślne przebaczenie. To wezwanie do naśladowania miłosierdzia Ojca zawiera się także w kazaniu Chrystusa na Górze, gdy mowa o miłości nieprzyjaciół:
– Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 44-48).
Pięknie zobrazował Pan Jezus tę doskonałość miłosiernego Ojca niebieskiego w przypowieści o synu marnotrawnym (zob. Łk 15, 11-24): „A gdy [syn marnotrawny] był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.” Ojciec nie tylko przyjmuje syna marnotrawnego i wszystko mu przebacza, ale jeszcze wyprawia wspaniałą ucztę i przywraca pierworodnemu dawną pozycję w domu, dając mu pierścień, co, oczywiście, w ogóle mu się nie należało.
Wymowna jest przypowieść dotycząca miłosiernego Samarytanina (zob. Łk 10, 30-37). Samarytanin jest człowiekiem obcym, nieznajomym dla pobitego przez zbójców. Nie patrzy na jego pochodzenie, narodowość, majętność. Na ratowanie przygodnie spotkanego człowieka w nieszczęściu daje, co posiada, i obiecuje jeszcze dodać gospodarzowi, jeśli więcej wyda, pielęgnując rannego. Jedyną racją postępowania Samarytanina jest litość dla człowieka w nieszczęściu.
Ewangeliczna wdowa, która bezinteresownie wrzuciła do skarbony świątynnej wszystko, co miała na swe utrzymanie, jest też przykładem, jak Jezus, będący obrazem miłości miłosiernej Boga, traktuje ludzi (zob. Łk 21, 1-4). Niezwykle wzruszający jest opis Sądu Ostatecznego w Ewangelii według św. Mateusza (25, 31-46). Okazuje się, że będzie on dotyczył przede wszystkim uczynków miłosierdzia.
Św. Jan Paweł II powiedział, że: Nie ma takiej ciemności, gdzie by człowiek musiał się zagubić. Jeżeli zaufa Jezusowi, zawsze znajdzie się w świetle.
Święta Siostra Faustyna zapisze: Miłość wypędza z duszy bojaźń. Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość, a Duch Jego – spokój. I widzę teraz, że czyny moje, które wypłynęły z miłości, doskonalsze są niż czyny, które spełniam z bojaźni. Zaufałam Bogu i nie lękam się niczego, zdana jestem na Jego świętą wolę; niech czyni ze mną, co chce, a ja Go i tak kochać będę.
Zasadniczą odpowiedzią na Miłosierdzie Boże jest ufność. Ta ufność ma też swą podstawę w tym, że Bóg w Jezusie Chrystusie nas zapewnia:
– A błogosławiony jest ten, kto we mnie nie zwątpi (Mt 11, 6). Ufność w Miłosierdzie Boga jest człowiekowi szczególnie potrzebna w naszych czasach, ponieważ często gubi się on, schodząc na bezdroża. Ufność w Miłosierdzie Boga jest niezbędna w pracy nad sobą, nad własnym uświęceniem, zwłaszcza w walce z wadami.
Cnota radykalnej ufności staje się charakterystyczną cechą duchowości s. Faustyny. Gdy czyta się „Dzienniczek” pod tym kątem, zauważa się łatwo, jak bardzo Chrystus wymaga od swej powiernicy i sekretarki cnoty nadziei, i właśnie ufnej miłości, przekreślenia w pewnym sensie własnego „ja”. Święta Faustyna na drodze radykalnej nadziei dochodzi do zjednoczenia z wolą Bożą w takim stopniu, iż wprost nie jest zdolna do modlitwy prośby, bo chce tylko tego, czego chce Bóg, unicestwia w sobie bojaźń, która przedtem tak często jej towarzyszyła (zob. Dzienniczek, n. 724).
Bóg jest miłosierny w przebaczaniu i w obdarowywaniu. I nasze miłosierdzie musi realizować się na tych dwóch płaszczyznach: przebaczaniu i obdarowywaniu. W modlitwie Pańskiej kilka razy dziennie kieruję do Boga prośbę, by darował mi grzechy w taki sposób, jak sama to czynię wobec innych. Jeśli nie przebaczam, jak mogę tego oczekiwać od Boga? Swoim przebaczeniem warunkuję Boże przebaczenie. Przebaczyć to przywrócić komuś w swoim sercu pierwotne miejsce, jakie kiedyś w nim zajmował. A to nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy ktoś rani bezlitośnie. Żeby rozpocząć trudny proces wybaczenia, potrzebna jest przede wszystkim decyzja o nim. O pomoc w jego podjęciu warto prosić Boga, a także otoczyć modlitwą osobę, która zraniła. Próbować znaleźć w niej również dobre cechy, a może nawet usprawiedliwienie. Popatrzeć na swoje słabości i na to, jak sam ranię innych. Jak bardzo ranię Boga, zapewne znacznie bardziej niż sam zostałem zraniony. Bóg, mimo to, za każdym razem mi wybacza, gdy Go o to proszę. Przebaczenie Boskie i ludzkie są ze sobą nierozdzielnie związane. Nasze przebaczenie względem bliźnich i Boże przebaczenie względem nas są ze sobą tak powiązane, że stanowią jedną całość. Są współzależne. Jeślibyśmy uświadomili sobie, co czynimy, to być może, nie odważylibyśmy się zanosić do Boga tej prośby.
Chcąc zatem zdobyć umiejętność chrześcijańskiego przebaczenia, winniśmy pamiętać o czterech prawdach. Po pierwsze, nasze zbawienie jest wartością tak wielką i tak bezwzględnie dla nas ważną, że nie można jej porównywać z żadną doznaną tutaj przykrością czy obrazą. Należy postawić sobie zasadnicze pytanie: cóż mi przyjdzie z tego, że nie przebaczę? Komu wyrządzę krzywdę?
Po drugie, łatwiej przebaczymy, jeśli nauczymy się rozumieć innych. Postawa drugiej osoby jest zawsze czymś uwarunkowana: charakterem, przeżyciami, lękiem, stresem, rozczarowaniem. Przebaczylibyśmy o wiele łatwiej, gdybyśmy chcieli zrozumieć drugiego człowieka, zanim go potępimy. U nas często jest odwrotnie, świadomie nie chcemy rozumieć, rozmawiać, wyjaśniać, abyśmy nie musieli zrezygnować z naszego punktu widzenia, z naszego osądu.
Następnie musimy uczyć się zapominać. Jak długo rozpamiętywać i rozgrzebywać będziemy zadane nam rany, tak długo nie będziemy w stanie przebaczyć. Często mówimy: nie mogę zapomnieć, nigdy mu nie zapomnę. To bardzo niebezpieczne wypowiedzi. Może się bowiem okazać, że przy licznych spowiedziach i Komuniach św. wciąż jesteśmy uschłą gałęzią przeznaczoną na spalenie. Przebaczenie świadczy o wielkości człowieka, ale wykreślenie z pamięci złego czynu, doznanej krzywdy czyni go wzniosłym, heroicznym. Tylko współpraca usilna i stanowcza z łaską Jezusa może wymazać z naszej pamięci wszelką gorycz. Trzeba się o to modlić i gorąco prosić ustawicznie miłosiernego Boga: Uczyń serca nasze na wzór Serca Twego.
Winniśmy wreszcie nauczyć się kochać, niezależnie od tego, jak nas traktują. Stwierdziliśmy już, że chrześcijańska miłość to niezwyciężona wola czynienia dobra, wola, która zawsze szuka najwyższego dobra bliźnich. Miłość ta rodzi się tylko wtedy, gdy Chrystus, który jest tą miłością, napełnia sobą nasze serca. Kiedy On kocha w nas i przez nas. On nie przyjdzie do nas, jeśli go nie zaprosimy. Aby przebaczać, musimy umieć zapominać. Jest to warunek przebaczenia, którego spełnienie umożliwia nam jedynie moc Chrystusa, o którą musimy prosić i której musimy pozostawać wierni. Odmawiając Ojcze nasz, nie powtarzajmy bezmyślnie i lekkomyślnie tej prośby, wręcz odwrotnie, z całą pokorą serca dodajmy zawsze: Panie uzdolnij mnie Twoją łaską tak, abym przebaczał zawsze i każdemu Abym w swojej krótkowzroczności nie zagubił Twojego miłosierdzia, które masz dla mnie jako jedyną szansę mojego zbawienia.
Druga płaszczyzna miłosierdzia to obdarowywanie. Dwa tygodnie temu czytaliśmy w niedzielę przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Pozwala nam ona zrozumieć, czego Bóg od nas oczekuje, z czego będzie nas rozliczał. Bogacz nie został potępiony za to, że był bogaty. Nie znalazł się w piekle za to, że dobrze się bawił. Został potępiony za to, że nie okazał miłosierdzia, pomocy, litości potrzebującemu. Jak często w naszym życiu usprawiedliwiamy się słowami: a co mnie to obchodzi, nie moja sprawa, ma rodzinę niech się nim zajmie, albo: jemu i tak nic nie pomoże. Nigdy tak lekko o ludziach potrzebujących nie mówmy. Jeśli jesteśmy rzeczywiście wierzącymi, to wierzymy słowom Pana Jezusa:
– Miłosierni, miłosierdzia dostąpią (por. Mt 5,7). Potrzebujący, który puka do moich drzwi, jest więc jak najbardziej tym, który jest mnie potrzebny, który powinien mnie obchodzić, bo to jest moja szansa zyskania dla siebie Bożego miłosierdzia. Odtrącenie potrzebującego człowieka i obojętność wobec niego jest zawsze odtrąceniem siebie sprzed oblicza Boga. A to jest największa życiowa tragedia zobrazowana w dzisiejszej ewangelii.
– Między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać (Łk 16, 26). Bóg jest miłosierny, Bóg ustawicznie przekracza próg sprawiedliwości względem każdego z nas, stawiając nam tylko jeden warunek, możliwy do spełnienia: ty też masz być miłosierny. Tobie nigdy nie wolno powiedzieć: mnie drugi człowiek nie obchodzi.
– U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz(Łk 16,20). Dopóki Łazarz był u progu jego domu, dla bogacza istniała możliwość zbawienia. Przypowieść wyraźnie przestrzega: jeżeli ja nie otworzę szeroko drzwi mojego serca ubogiemu, te drzwi pozostaną zamknięte także dla Boga. A to jest straszne ( papież Franciszek).
Miłosierdzie niejedno ma imię. I te rodzaje miłosierdzia Pan Jezus ukazuje nam w ewangelicznych przypowieściach. Podsumowaniem tych wszystkich przypowieści: o synu marnotrawnym, o bogaczu i Łazarzu, o napadniętym Samarytaninie może być to zdanie:
– Idź, i ty czyń podobnie! (Łk 10,37).